Kochanie, czy Ty potrzebujesz innego kutasa? Część 1
Kochanie, czy Ty potrzebujesz innego kutasa? Część 2
Kochanie, czy Ty potrzebujesz innego kutasa? Część 3

Artur zjawił się punktualnie. Schowałem się w łazience, lekko uchylając drzwi - tak, by nic mi nie umknęło. Martyna usłyszała pukanie i podniosła się z kanapy, żeby utworzyć. Artur powitał ją uśmiechem, który ona rzecz jasna odwzajemniła. Zwykle podawała mu rękę, tym razem jednak pokusiła się o niewinnego buziaka - głównie po to, by rozluźnić atmosferę i dać mu do zrozumienia, że ma zielone światło.

Artur prawdopodobnie zrozumiał, że może pozwolić sobie na odrobinę więcej swobody, bo moja narzeczona nie była tak niedostępna, jak zazwyczaj. Wręczył jej butelkę wina i rzucił jakiś wyświechtany komplement.

Kochanie, czy Ty potrzebujesz innego kutasa? Część 4

Uśmiechnęła się po raz kolejny i zaprosiła go do środka. Z łazienki miałem świetny obraz całej tej sytuacji, bo drzwi wychodziły na salon, w którym oboje zasiedli na kanapie. Martyna nalała po kieliszku i zainicjowała rozmowę, która w dużej mierze opierała się na wspominkach z przeszłości. Zaznaczę, że nigdy nic ich nie łączyło - oboje byli w swoim guście, ale Martyna do tej pory miała do Artura dystans ze względu na opinię lovelasa.

Tym razem było inaczej. Z każdym kolejnym kieliszkiem moja narzeczona siadała kilka centymetrów bliżej. Po kilku minutach wspomniała coś o bliźnie na nodze, która była zdecydowanie widoczna - ze względu na czarną obcisłą sukienkę przed kolano.

Artur zaczął wypytywać o wypadek z dzieciństwa, po czym Martyna przejęła inicjatywę, chwyciła go za rękę i położyła ją na swoim udzie.

- Tutaj, widzisz?
- Tak. Bolało?
- Jak cholera - odpowiedziała.

Nie ukrywam, poczułem dreszczyk emocji, ale postanowiłem czekać. Artur wciąż trzymał dłoń na udzie Martyny, być może zrozumiał, że taka okazja nieprędko się jeszcze pojawi. Patrzyli sobie w oczy i rozmawiali dalej. Była roześmiana i pozytywnie reagowała na kolejne komplementy w swoją stronę. Wygląda na to, że oboje doskonale się bawili. Podczas, kiedy ona mówiła, on odgarniał jej z twarzy włosy. Nie odrywał od niej wzroku. Wpatrywali się w siebie z coraz mniejszego dystansu. Kątem oka dostrzegłem, że jego dłoń przesunęła się nieco wyżej - tym razem powędrowała nieco dalej, delikatnie przekraczając granice czarnej, obcisłej sukienki.

Martyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on jakby czekał na słowa protestu. Była jak zahipnotyzowana. Nie potrafiła zareagować w jakikolwiek sposób - wydawała się zdziwiona tą sytuacją. Położyła dłoń na jego dłoni i przesunęła ją kilka centymetrów dalej pod sukienkę.

- Tego bym się nie spodziewał.
- Czego?
- Że będzie tak miło.
- Nie?
- Masz chłopaka.
- Przecież nie robimy nic złego. Pokazałam Ci tylko swoją bliznę.
- Masz rację, nie robimy nic złego.

Ich usta przybliżyły się na odległość kilku cali. Byłem podekscytowany, ale zdenerwowanie chyba wzięło górę - nie było to zdenerwowanie w złym tego słowa znaczeniu. Raczej impuls, na który nie miałem wpływu.

- Cześć! Nie przeszkadzajcie sobie! - krzyknąłem, wychodząc z łazienki.
- Co... to nie jest tak, jak myślisz - zareagował Artur.
- Nie przejmuj się, wszystko w porządku.
- Martyna pokazywała mi tylko bliznę z dzieciństwa.
- Tak, tak, wiem.
- Cały czas tutaj byłeś?
- Owszem.
- Nic z tego nie rozumiem... lepiej już pójdę.
- Siadaj! Czas zapomnieć o tym, co było i się napić.
- Jak to? - zdziwił się Artur.
- Właśnie tak. Chcę, żeby to było miłe popołudnie.
- Słuchaj, nie powinienem się tak zachowywać...
- Daj spokój, przecież wiem, że Ci się podoba.
- To nie tak... jesteśmy tylko znajomymi, bez obaw.
- Nie mam obaw. Ty też się jej podobasz, prawda? - zwróciłem się do Martyny.
- Tak, kochanie - odpowiedziała.
- Widzisz? Nie ma sensu udawać - dodałem.

Wyciągnąłem drugą butelkę wina i nalałem nam po kieliszku.

- Zatem... wygląda na to, że wcześniej Wam przerwałem.

Spojrzeli się na siebie oboje, po czym Artur dodał:

- Słuchaj, nie wiem o co Ci chodzi. Do czego zmierzasz?
- Skarbie, wytłumacz mu to tak, żeby zrozumiał.
- Na pewno tego chcesz? - zapytała.
- Martyna, nie traćmy czasu, rozmawialiśmy już o tym.
- O czym? O co chodzi? - wtrącił Artur.
- Niczego się nie obawiaj, zachowuj się tak, jakby mnie tu nie było - dodałem.

Martyna wahała się przez krótką chwilę, po czym dopiła wino, objęła Artura i przesunęła dłoń po jego plecach.

- O co do cholery tu...
- Ciii... - przerwała mu Martyna.

Ustami zadziornie musnęła jego usta, po czym skradła mu niewinny pocałunek. Spojrzał na mnie, uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową z aprobatą.

- Róbcie to, na co macie ochotę. Mnie tu nie ma - wtrąciłem.

Przez kilka chwil wpatrywał się we mnie zdziwiony, jednakże Martyna szybko odwróciła jego głowę w swoim kierunku i tym razem namiętnie pocałowała w usta. Artur niepewnie odwzajemnił pocałunek, a ja śledziłem ich poczynania z zapartym tchem. Ich języki spotykały się ze sobą raz za razem. Patrzyłem jak usta mojej ukochanej pieszczą jego wargi. W międzyczasie oboje przeszli do łazienki. Śledziłem każdy ruch ich dłoni błądzących po swoich ciałach. Jego ręce lawirowały między talią mojej narzeczonej a biustem. Martyna tym razem nakierowała głowę Artura na dekolt, po czym westchnęła, czując na sobie jego oddech.

- Nie przestawaj - wtrąciła.

Artur coraz pewniej całował moją ukochaną, a ona coraz bardziej ściskała jego ramiona. Prawą ręką sięgnęła w kierunku brzucha, po czym skradła mu kolejnego buziaka. Nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. Całowała go raz za razem. Usłyszałem znajomy dźwięk klamry od paska. Niewątpliwie znała się na rzeczy i wiedziała, jak przejąć inicjatywę. Zsunęła mu delikatnie spodnie i spojrzała w moim kierunku. Wiedziała, że to krok, który może bardzo wiele zmienić. Nie zauważyła na mojej twarzy złości. Postanowiła kontynuować.

Uklękła na kolanach, po czym odsłoniła przede mną sterczącego kutasa, na którego wcale nie chciałem patrzeć. Po kilku sekundach ten widok stał się o niebo lepszy. Martyna wzięła go niepewnie do ust, a Artur wygiął się do tyłu na kanapie, zamykając oczy. Ssała go raz za razem. Nie był monstrualnych rozmiarów, miał może z osiemnaście centymetrów, ale i tak byłem pełen podziwu, że połyka go w całości. Kątem oka wciąż zerkała na mnie i obciągała coraz swobodniej. 

Moja ręka odruchowo powędrowała w kierunku krocza. Widać, że i na nią to podziałało, bo sama też zaczęła się dotykać. Ssała kutasa jak rasowa suka. Po kilku minutach dało się dostrzec jej spuchnięte wargi. 

Miała mokre od potu włosy i była już wyraźnie zmęczona, ale nie przestawała obciągać. W końcu zobaczyłem to na własne oczy.

Wstała z kolan i zsunęła majteczki. Artur pośpiesznie ściągnął ubranie. Odwróciła się w moją stronę, po czym delikatnie nakierowała cipkę na kutasa swojego dawnego znajomego.

- Mmm... zawsze miałam ochotę.
- Na co? - zapytał.
- Przekonać się... jak z Tobą jest.
- I jak jest?
- Dobrzeee..

Nie potrzebowała dużo czasu, by nabrać znajomego tempa. Skakała na nim raz za razem. Stanąłem bliżej i patrzyłem, jak kutas Artura wypełnia cipkę mojej narzeczonej. Czułem, że muszę przestać się dotykać, bo za chwilę dojdę.

Martyna zeszła z niego i oparła się o stół.

- Weź mnie od tyłu.

Artur nie odpowiedział. Również wstał i wszedł w nią zdecydowanym ruchem. Trzymał ją w pasie i pieprzył na naszym stole obiadowym. Rżnął ją bez opamiętania. Wiedziałem, że zmierzamy do nieuchronnego finału.

- Powiedz, jak będziesz docho...dzi...ł..mmm - z trudem wyszeptała.
- Zerżnij ją dobrze - dodałem.

Posłuchał. Jeszcze bardziej zwiększył tempo, a Martyna jęczała bez opamiętania. Patrzyłem na jej falujące pośladki i wsłuchiwałem się w znajome odgłosy, gdy jej tyłek obijał się o niego bez końca. Zaciskała palce na blacie i jęczała coraz głośniej. Nie miałem wątpliwości, że słyszą nas wszyscy sąsiedzi.

Kątem oka dostrzegłem, że po jej udzie spływa stróżka potu. Może to nie był pot. Zaczęła szczytować i wić się, a jej tyłeczek wciąż nabijał się na kutasa. Padała z wycieńczenia, gdy Artur wyciągnął go szybkim ruchem i złapał Martynę za włosy, przyciągając do siebie.

Martyna pochyliła się nad nim i po raz kolejny wzięła do ust, tym razem nie na długo. Po kilku sekundach Artur wydał z siebie cichy odgłos i ścisnął ją mocniej. Martyna nie dawała po sobie poznać, że doszedł. Wyssała go do końca i obciągała jeszcze przez dobre kilkadziesiąt sekund. Wstała z kolan, dała Arturowi buziaka, po czym podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.

- Dawno nie było mi tak przyjemnie - powiedziała.
- Było cudownie - odpowiedział Artur - dziękuję.
- Teraz można powiedzieć, że jesteśmy znajomymi - zaśmiała się Martyna.
- Jestem w szoku... może lepiej już pójdę?
- Leć, mama wpada w odwiedziny.

Odprowadziła Artura, otworzyła drzwi na oścież i dodała:

- Słuchaj, czy to może zostać między nami?
- Jasne, nie ma sprawy.
- Dziękuję. W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Martynko. Takiego seksu mi brakowało!
- Mi chyba też...

Mówiąc to, pocałował ją namiętnie w usta. Jedna z jej piersi wciąż pozostawała odkryta - za sprawą opuszczonego ramiączka. W tym samym momencie sąsiadka otworzyła drzwi mieszkania i dostrzegła wszystko to, czego nie powinna była widzieć; moją półnagą i bosą narzeczoną, całującą obcego faceta w progu naszego wspólnego mieszkania.

Martyna się speszyła, po czym schowała czym prędzej za drzwiami.
Na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
Wchodząc do salonu, zdecydowanie spoważniała:

- Chcesz o tym pogadać? -  zapytała.
- Tak.
- Jesteś zły?

Przez moment się zawahałem.

- No jesteś?
- Nie.