Układało nam się coraz lepiej i oboje byliśmy sobą zachwyceni. Nie wracaliśmy już do niczego, co złe. Na moim palcu znów pojawił się pierścionek zaręczynowy i coraz intensywniej rozważaliśmy datę ślubu. Chcieliśmy zacząć odkładać, by pozwolić sobie na fajną podróż poślubną. Przede wszystkim to się dla nas liczyło, bo nigdy nie nastawialiśmy się na wystawne wesele.

"Tym razem mu podziękuj" - z nieznajomym w klubie


Było lepiej, bo nabraliśmy dystansu, byliśmy o siebie mniej zazdrośni - a już na pewno mój partner. Wychodziliśmy razem coraz częściej i coraz rzadziej zostawaliśmy na weekend w domu. Któregoś razu wybraliśmy się do typowego klubu studenckiego. Założyłam krótką i opiętą, czarną sukienkę, zgodnie z prośbą narzeczonego. Chciał, żebym wyglądała seksownie. Tym razem chciał, by faceci na mnie patrzyli i podziwiali. Do dziś dostaje zawrotu głowy, kiedy zakładam czarne sukienki, a do nich pończochy z ciekawymi wzorkami. Sama też je bardzo lubię, więc zakładam je tym chętniej - w gruncie rzeczy mamy podobny gust. Zawsze mówi, że dlatego mnie w nich uwielbiam, ponieważ moje wymiary są idealne - nawet kiedyś to sprawdzaliśmy. Kocha moją talię, pełne uda i duży tyłek, na którym wszystko się opina i ściąga do góry. Cóż, chyba sama nie potrafiłabym nie traktować go jako jedną ze swoich zalet.

W klubie zamówiliśmy pierwsze drinki. Stawaliśmy się coraz bardziej wyluzowani, bo po każdym kolejnym kawałku zamawialiśmy kolejne. Około 1 nad ranem byliśmy już nieźle wstawieni i bawiliśmy się świetnie. Narzeczony dostał lekkiej zadyszki i postanowił odpuścić sobie jedną piosenkę, a ja zostałam na parkiecie. Nie trwało to długo - do tańca poprosił mnie nieznajomy, który albo zauważył, że jestem wstawiona, albo napalił się na mnie patrząc na mój tyłek.

Bawiliśmy się świetnie - uwielbiałam tańczyć. Nie robiło mi to różnicy, z kim tańczę. Nie robiło mi to różnicy, że mój wstawiony i tymczasowy partner myślał w tamtej chwili z pewnością tylko i wyłącznie o seksie. Nawet mi to schlebiało. W zasadzie pod wpływem alkoholu sama myślę głównie o seksie, ale zdaję sobie sprawę, że typowy facet ma takie myśli zawsze, kiedy prosi nieznajomą do tańca. Umówmy się - do klubów single nie chodzą po to, by brać śluby.

Zatańczyliśmy jedną piosenkę, potem drugą. Kątem oka dostrzegłam narzeczonego, który nie wydawał się do końca zadowolony, więc podziękowałam za taniec i wróciłam do naszej loży.

- Widzę, że dobrze się bawisz.
- Przepraszam, straciłam poczucie czasu - odpowiedziałam.
- Nic nie szkodzi. Odpocznij chwilę i jak chcesz, to potańcz sobie jeszcze trochę.
- Nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie. Muszę trochę wytrzeźwieć. Nie będziesz przecież tu ze mną siedzieć.
- No dobrze, kochany jesteś!
- Spodobał Ci się ten chłopak?
- Po prostu dobrze nam się tańczy.
- Odpowiedz szczerze, bez obaw.
- Nie spodobał.
- Na pewno? Przecież to widać.
- No dobra, może odrobinę.
- To podziękuj mu tym razem. Pamiętasz, kiedyś o tym rozmawialiśmy.
- Co? No tak, ale teraz nie jestem wolna i mam Ciebie. To co innego.
- Oj, przestań. Nie mam nic przeciwko. Chcę, żebyś się dobrze bawiła.
- Głupi.
- No, idź już. Niedługo będziemy się zbierać.

Pocałowałam narzeczonego w usta, po czym dopiłam drinka i wróciłam na parkiet. Rozglądałam się dookoła i nigdzie nie mogłam znaleźć swojego partnera. Po kilkudziesięciu sekundach okazało się, że był w toalecie - nasze spojrzenia się spotkały i oboje uśmiechnęliśmy się na swój widok. Podszedł do mnie na środek parkietu i objął mnie w pasie.

Tym razem trafiliśmy na wolną piosenkę i chyba obojgu nam się spodobała - byliśmy już zdecydowanie wykończeni.

- Zaraz wracam do domu - powiedziałam.
- Tak szybko?
- Noo, chłopak źle się czuje. Sama też jestem już padnięta.
- Nie wspominałaś o chłopaku, myślałem, że to kolega.
- Nie sądziłam, że to istotne.
- Masz rację. W każdym razie dobrze się z Tobą bawiłem - odpowiedział.
- Ja teeeż...

Znów się do siebie uśmiechnęliśmy. Byłam strasznie zmęczona, jednocześnie było mi tak dobrze w jego ramionach. Ta wolna piosenka na pewno była trafionym pomysłem. Mogłam oprzeć się na jego ramionach i odpocząć.

Bujaliśmy się razem w rytm muzyki. Czułam jego dłonie na swojej talii. Rękoma przesuwałam się wzdłuż jego pleców, a czas jakby zwolnił. W głowie kłębiły mi się różne myśli. Fantazjowałam sobie o seksie z nim, a potem znów przed oczami miałam swojego narzeczonego, który teraz całkowicie mi odpowiadał. Rozmyślałam o tym, że pewnie za godzinę będziemy już w domu. Miałam ochotę na seks oralny bardziej niż zwykle. Najprawdopodobniej jak tylko przekroczymy próg mieszkania, uklęknę i obciągnę mu bez żadnego ostrzeżenia - liczę na to, że odpowiednio mi się odwdzięczy.

Wróciłam do teraźniejszości. Piosenka powoli się kończyła. Spojrzałam w oczy nieznajomego i dodałam:

- Naprawdę dziękuję za dzisiaj, świetnie mi się z Tobą tańczyło.
- Nie ma za co, czarnulko. Przyjemność po mojej stronie.

Zawahałam się przez chwilę. Nie wiedziałam, co jeszcze powiedzieć. Złapałam go za kołnierzyk, przysunęłam mocno do siebie i wsadziłam mu język w usta. Był zaskoczony, ale nie oponował. Piosenka dobiegła końca i większość zeszła już z parkietu. Ja nie potrafiłam i nie chciałam przestać. Dłońmi błądziłam po całym jego ciele. Czułam jak nasze języki spotykają i splatają się ze sobą. Całowałam go tak łapczywie, jakby nic innego nie istniało. To było takie przyjemne. Momentalnie zrobiłam się mokra i mój oddech przyśpieszył. Poczułam jego usta na swoim karku. Było to takie przyjemnie, że musiałam westchnąć. Kątem oka spostrzegłam swojego narzeczonego, który siedział spokojnie i patrzył na całą sytuację. Patrzyłam mu w oczy z parkietu i pozwalałam nieznajomemu na to wszystko. Przesunęłam jego głowę nieco niżej - w kierunku dekoltu - chciałam przez chwilę czuć te pocałunki na swoich piersiach, wyobrazić sobie, że robimy ze sobą coś więcej. Wciąż patrzyłam w oczy narzeczonemu, który siedział kilkanaście metrów dalej. Odsunęłam od siebie nieznajomego i raz jeszcze pocałowałam w usta.

- Mmm... dziękuję raz jeszcze.
- Jesteś taka...
- Wiem. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy.
- Ja również.

Odwracając się i wciąż zerkając na nieznajomego, zaczęłam kierować się w kierunku loży. Na miejscu czekał na mnie narzeczony z kurtką i torebką. Nie odzywał się, a ja bałam się odezwać jako pierwsza. Czułam na twarzy straszne wypieki. Wciąż miałam przed oczami jego usta na swoim dekolcie - odruchowo przesunęłam ręką po miejscach, po których kilka minut temu mnie całował. Tak, jakbym chciała sprawdzić czy to rzeczywiście miało miejsce.

- Sprawdzałaś autobus?
- Tak. Odjeżdża o 2:26, więc spokojnie, mamy jeszcze trochę czasu.

Dlaczego nie wspomniał nic o tym wszystkim? Byłam zdezorientowana.

- Słuchaj, jeżeli chodzi o to... nie wiem, co powiedzieć - dodałam.

- A co masz mi mówić? Spodobał Ci się. Opowiadałaś kiedyś, że będąc singielką, byłabyś w stanie podziękować za dobrą zabawę w ten sposób.
- Ale mam Ciebie. Nie jestem singielką.
- Daj spokój, pozwoliłem Ci. Po tym wszystkim nie jestem już aż tak zazdrosny. Nawet fajnie się Was oglądało.
- No właśnie, nawet już nie jesteś zazdrosny. Mam się cieszyć?
- Wydaje mi się, że tego właśnie chciałaś.
- Okej, jak uważasz.

Wyszliśmy z klubu w dość ponurych nastrojach. Nie było kłótni ani dyskusji, ale następnego dnia rano wszystko wydawało się być w porządku. Problem w tym, że dziwnie się z tym wszystkim czułam. I on chyba też.