Madzia nigdy nie lubiła samochodów – dla niej były tylko środkiem transportu, czymś, co czasem się psuje i wymaga uwagi. Ale kiedy jej stary sedan odmówił posłuszeństwa na środku drogi, a Kuba był w delegacji, nie miała wyboru. Musiała oddać auto do warsztatu. Kuba, zawsze opanowany i praktyczny, polecił jej miejsce na obrzeżach miasta – „Tam jest Marek, zna się na rzeczy” – powiedział przez telefon, a w jego głosie było coś, jakby wiedział więcej, niż mówi.
Ostre Ruchanie z Mechanikiem w Warsztacie Samochodowym | Seks Opowiadanie
Był późny piątkowy wieczór, kiedy Madzia dotarła do warsztatu. Budynek wyglądał jak relikt przeszłości – obdrapana fasada, neon z literą „W” migający nierównomiernie, a w środku zapach oleju, metalu i smaru. Stała przy kontuarze, nerwowo bawiąc się kluczami, gdy z zaplecza wyszedł Marek. Wysoki, barczysty, z rękami pokrytymi czarnymi smugami i kilkudniowym zarostem na twarzy. Jego ciemne oczy przeszyły ją na wylót, a na ustach pojawił się lekki, niemal bezczelny uśmiech.
– Co się stało, ślicznotko? – zapytał, wycierając dłonie w brudną szmatę. Głos miał niski, chropowaty, jakby każde słowo niosło obietnicę czegoś więcej.
Madzia uniosła brew, nie dając się onieśmielić. – Auto mi się zepsuło. Kuba powiedział, że możesz je naprawić – odparła, krzyżując ramiona na piersi. Jej czarne włosy opadały na ramiona, a obcisła kurtka i jeansy podkreślały smukłą sylwetkę. Wiedziała, że wygląda dobrze, i nie zamierzała udawać inaczej.
Marek rzucił szmatę na blat i podszedł bliżej, zbyt blisko jak na zwykłą rozmowę o naprawie. – Kuba, mówisz? – mruknął, a w jego oczach błysnęło coś dzikiego. – Dobra, rzuć okiem, co się dzieje. Chodź ze mną.
Poprowadził ją na tył warsztatu, gdzie jej samochód stał na podnośniku. Wokół panował chaos – narzędzia porozrzucane na stołach, puste puszki po piwie, radio grające cicho jakieś rockowe kawałki. Marek wskazał na maskę. – Silnik siadł, pewnie rozrząd. Mogę to zrobić teraz, ale potrwa. Zostajesz?
Madzia zawahała się. Było późno, ale nie chciała wracać taksówką i zostawiać auta. – Dobra, naprawiaj – rzuciła, siadając na starym krześle w rogu. Obserwowała go, jak pochyla się nad silnikiem. Jego ruchy były pewne, muskularne ramiona napinały się pod brudnym podkoszulkiem, a smugi smaru na skórze dodawały mu surowości. Coś w tym widoku – w tej mieszance brudu, siły i nonszalancji – sprawiło, że jej oddech przyspieszył.
Godzina mijała, a warsztat wypełniał się napięciem. Marek co chwilę zerkał na nią, a ona nie odwracała wzroku. W końcu odłożył klucz i podszedł, opierając się o stół naprzeciwko niej. – Gotowe – powiedział, wycierając ręce, ale jego spojrzenie mówiło, że to nie koniec. – Ale coś mi się wydaje, że nie przyszłaś tu tylko po auto.
Madzia zaśmiała się cicho, wstając. – A po co jeszcze? – rzuciła wyzywająco, stając krok od niego. Pachniał smarem i potem, a jego bliskość była jak magnes.
– Może po to – mruknął, a jego dłoń nagle chwyciła ją za biodro, przyciągając ją do siebie. Nie protestowała. Zamiast tego położyła ręce na jego klatce piersiowej, czując twarde mięśnie pod materiałem. – Kuba wie, że tu jesteś? – zapytał, a w jego głosie było coś przewrotnego.
– Wie – szepnęła, a jej usta były już niebezpiecznie blisko jego. – I nie miałby nic przeciwko.
To wystarczyło. Marek pocałował ją – mocno, bez ceregieli, jakby chciał ją pochłonąć. Jego wargi były szorstkie, smakowały piwem i czymś ostrym, a dłonie od razu powędrowały pod jej kurtkę, zdzierając ją z ramion. Madzia oddała pocałunek z równą siłą, wplatając palce w jego włosy. Warsztat stał się ich areną – brudnym, surowym miejscem, gdzie granice znikały.
Pchnął ją na stół, przewracając kilka narzędzi. Metal zadzwonił o podłogę, ale żadne z nich nie zwróciło na to uwagi. Jego ręce były wszędzie – rozpięły jej jeansy, zsunęły je w dół, a potem powędrowały pod bluzkę, ściskając jej piersi przez koronkę stanika. Madzia westchnęła, czując, jak jego palce, szorstkie od pracy, drażnią jej skórę. – Jesteś za delikatna na takie miejsce – warknął, ale w jego oczach płonęło pożądanie.
– To mnie zniszcz – odparła, a jej głos był jak wyzwanie. Marek zaśmiał się krótko, po czym jednym ruchem zdarł z niej bluzkę, zostawiając ją w samej bieliźnie. Pochylił się, całując jej szyję, brzuch, a potem niżej, jego oddech parzył jej skórę. Madzia oparła się o stół, jej ciało drżało z podniecenia, a warsztat wokół nich zdawał się pulsować w rytmie ich oddechów.
Wstał, rozpinając swój kombinezon. Pod spodem miał tylko bokserki, a jego tors – pokryty smarem i potem – wyglądał jak dzieło natury. Chwycił ją za biodra i obrócił tyłem do siebie, przyciskając jej brzuch do stołu. – Trzymaj się – mruknął, a jego dłoń wylądowała na jej tyłku z ostrym klaśnięciem. Madzia jęknęła, ale nie cofnęła się – chciała więcej.
Jeansy opadły na podłogę, a on zsunął jej majtki, nie tracąc czasu. Poczuła go za sobą – twardego, gorącego, gotowego. Wszedł w nią jednym mocnym ruchem, a ona krzyknęła, zaciskając dłonie na krawędzi stołu. Ruchy Marka były szybkie, brutalne, ale precyzyjne – jakby naprawiał ją tak samo, jak naprawił jej auto. Smar z jego rąk zostawiał ślady na jej skórze, a ona oddawała się temu całkowicie, jej ciało falowało w rytmie jego pchnięć.
– Myślisz o nim teraz? – warknął, chwytając ją za włosy i pociągając lekko. – O Kubie?
Madzia uśmiechnęła się przez zaciśnięte zęby. – Zawsze – wyjęczała, a myśl o Kubie, który mógłby to zobaczyć, dodała jej ognia. Marek przyspieszył, jego oddech stał się urywany, a stół trząsł się pod nimi. W końcu eksplodował w niej, a ona dotarła na szczyt chwilę później, jej krzyk odbił się od ścian warsztatu.
Opadli na stół, dysząc. Marek odsunął się po chwili, zapinając kombinezon. – Auto jest twoje. I ta noc też – rzucił z uśmieszkiem, podając jej kluczyki.
Madzia wstała, poprawiając ubranie. Jej ciało wciąż drżało, a na skórze czuła ślady jego rąk. – Dzięki – mruknęła, rzucając mu ostatnie spojrzenie, po czym wsiadła do samochodu i odjechała.
W domu czekała na Kubę. Kiedy wrócił następnego dnia, rzuciła kluczyki na stół. – Auto naprawione – сказала z uśmiechem, a w jej oczach błyszczało coś więcej.
Kuba spojrzał na nią uważnie. – Marek, tak? – zapytał, a jego głos był spokojny, ale napięty.
– Tak – przyznała, podchodząc bliżej. – Chcesz wiedzieć, co się stało?
Pokiwał głową, a ona opowiedziała mu wszystko – każdy dotyk, każde słowo, każdy ruch. Kuba słuchał, jego oczy ciemniały z każdą chwilą. Gdy skończyła, chwycił ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. – Jesteś moja – warknął, a potem rzucił ją na kanapę, zdzierając z niej ubranie z furią, jakiej dawno nie widziała.
Kochali się jak zwierzęta – ostro, bez opamiętania, jakby chciał wymazać Marka z jej ciała. Ale w głębi duszy oboje wiedzieli, że ta noc w warsztacie tylko ich zbliżyła – była ich wspólnym ogniem, który płonął jaśniej niż kiedykolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.