Dobre nastroje towarzyszyły nam przez jakieś dwa miesiące. Niewiele się działo - poza zwyczajnym seksem. Pieprzyliśmy się w łazience, w wannie na działkowym trawniku i w lesie. Wracając do mieszkania, próbowaliśmy wszystkiego, co się dało, by seks był jeszcze ciekawszy. Wszystko uległo zmianie, kiedy moja narzeczona zmieniła pracę.

Dwa tygodnie później mocno się pokłóciliśmy - za sprawą kolegi, który od tygodnia ją podwoził do domu.

- Zakochałam się, co mam zrobić?
- Zakochałaś się?! Czy Ty jesteś nienormalna? Znasz go dwa tygodnie!
- Nie mam na to wpływu... słuchamy tej samej muzyki, dobrze nam się rozmawia.
- Po prostu nie wierzę. Wiesz co? Jebać tę robotę, dzisiaj się pakuję!
- Pakujesz się? Chcesz mnie zostawić samą z opłatami?
- Gówno mnie to obchodzi. Ty o mnie nie myślisz, jesteś żałosna!

Rozpłakała się, a ja nie odezwałem się ani razu, dopóki nie zabrałem walizki i nie trzasnąłem drzwiami.
Kilka dni później wypiłem zdecydowanie za dużo i postanowiłem do niej zadzwonić. Zaczęło się od wyzwisk.

- Jest prawie północ. Dopiero się rozstaliśmy, a Ty już zostajesz u niego na noc?!
- Bez obaw, tylko czekamy aż wróci jego mama, by mógł mnie odwieźć.
- Co?! Nie możesz jechać, kurwa, autobusem?! Ty dziwko!
- Tylko siedzimy, uspokój się!
- Może nie tym tonem, co? - usłyszałem jego głos w słuchawce.
- Zamknij się, cipko, nie z Tobą rozmawiam. Daj jej spokój!
- To Ty daj nam spokój - odpowiedział.
- Ja? To Ty wpieprzasz się w nasze życie, gnoju! 

Przerwane połączenie. Próbowałem zadzwonić jeszcze kilka razy, ale wyłączyła telefon.
Wiedziałem, że przegiąłem, ale jak zachowalibyście się w takiej sytuacji? To się w głowie nie mieści. 

Kolejny tydzień przyniósł obietnice, że do niczego nie doszło i niepotrzebnie się złościłem. Nie wierzyłem w to, ale te słowa mnie mimo wszystko uspokoiły. Pisaliśmy ze sobą kilka dni, a potem znów coś pękło i skończyło się ostrzejszą wymianą argumentów. Doszedłem do wniosku, że jeżeli mogę coś zrobić, by ratować nasz związek, muszę zrobić to teraz. Postawiłem ją przed faktem dokonanym - zadzwoniłem, kiedy byłem w drodze do "naszego" mieszkania. Odebrała za którymś razem, była mocno zdenerwowana, ale wyszła po mnie na dworzec i ucieszyła się na mój widok. Po drodze kupiłem kwiaty i przeprosiłem za te wszystkie wyzwiska. Nadal twierdziła, że między nią, a nim do niczego nie doszło. Że to było zauroczenie, a nie miłość i dopiero po czasie to zrozumiała. Że nie mają ze sobą kontaktu. 

Spędziliśmy kilkanaście godzin rozmawiając o tym wszystkim. Pozwoliła mi zostać na noc, byśmy dokończyli rano. Wcześniej musiała wyjść na spotkanie integracyjne. Nie było jej jakieś trzy godziny. Kiedy wróciła, leżałem w łóżku - postanowiłem nie robić afery, bo przez cały ten czas mieliśmy kontakt smsowy. Była pijana, więc dała mi całusa w usta i położyła się w drugim końcu łóżka. Czułem jej zapach. Byłem bardzo stęskniony. Przysunąłem się bliżej i przesunąłem ustami po karku. Odwróciła głowę i pocałowała mnie z języczkiem. Całowaliśmy się tak przez dłuższą chwilę. Było widać, że alkohol pozytywnie wpłynął na jej nastrój. Złapałem ją za tyłek i zsunąłem majtki. Wszedłem od tyłu. Początkowo byłem delikatny. Widać było, że właśnie na to miała teraz ochotę. Wstaliśmy z łóżka. Pozwoliłem jej się oprzeć o krzesło. Rżnęliśmy się przy oknie balkonowym, kiedy pod blok podjechał znajomy samochód.

- To on.
- Widzę. Mówiłaś, że to koniec Waszej znajomości...
- Mm... bo tak jest - odpowiedziała, jednocześnie pojękując.
- No okej... powiedzmy.

Po kilku sekundach zapalił się jej telefon. Wciąż nadziewając się na mojego kutasa, złapała go i odpisała: "Daj nam porozmawiać". Rżnąłem ją coraz mocniej. Miałem tylko nadzieję, że on to zobaczy. Jezu, była taka piękna - nie mogłem oderwać wzroku od jej cudownego tyłka. Zrobiła się bardzo mokra. Jęczała jak rasowa suka. Złapała mnie za pośladki - tak, jakby błagała mnie o to, bym wchodził w nią jeszcze mocniej. Pochyliłem ją do przodu jeszcze bardziej. Po kilku minutach nie wytrzymałem i zalałem ją bez wyrzutów. Przez chwile patrzyłem jak z dziurki wycieka cieniutka stróżka spermy. Oblizała usta, odwróciła się i wtuliła mnie mocno. Zasnęliśmy razem.

Rano rozmawialiśmy przez chwilę - wieczorny seks zdecydowanie wpłynął na przebieg rozmowy. Martyna szykowała się do pracy, nastroje mieliśmy zdecydowanie lepsze niż zwykle. Kątem oka zauważyłem, że odpisuje na smsa.

- Kto to?
- Koleżanka z pracy.
- Aha.
- No co?
- No nic.
- Nie martw się, to nie on - odpowiedziała.

Kiedy wyszła, popędziłem na dworzec i wróciłem do siebie. Wciąż potrzebowaliśmy trochę czasu, by przemyśleć pewne sprawy. Dużo rozmawialiśmy przez telefon. 

"Zakochałam się, co mam zrobić?" - z kolegą w samochodzie


Któregoś wieczoru otrzymałem powiadomienie. Nowy e-mail zatytułowany: "Pozdrawiamy". Pobrałem  i odpaliłem załącznik - było to nagranie video.

Martyna u niego w samochodzie. Po krajobrazie wnioskowałem, że to maksymalnie kilkaset metrów od naszego mieszkania.

- Jezu, myślałam że się dzisiaj nie wyrobimy - powiedziała.
- Tak to niestety bywa w piątki, zawsze jest dużo roboty.

Dojechali właśnie pod blok. 

- Dzięki wielkie za podwózkę, przemokłabym do suchej nitki.
- Nie ma sprawy.
- No to do poniedziałku, kumpel!
- No, pa, Martynka!

Dali sobie buziaka na pożegnanie, jednak ów kolega wyciągnął rękę i złapał ją za włosy. Drugi buziak, tym razem w usta. Martyna uśmiechnęła się nieśmiało, po czym zaczęli się całować. Wyobrażacie to sobie? Czułem taką złość, że miałem ochotę go zabić. Filmik miał prawie 5 minut. Obejrzałem mniej niż połowę i aż bałem się tego, co zobaczę dalej. Całował moją kobietę w samochodzie pod blokiem. Od razu na myśl przyszła mi rozmowa, kiedy to przyznała, że będąc wolną, po fajnej zabawie w klubie z obcą osoba, byłaby w stanie go pocałować w ramach podziękowań za miło spędzony czas. Czy było to "podziękowanie" za podwózkę? Całowali się coraz namiętniej. Ręka Martyny przesunęła się po jego bluzie. Powędrowała niżej, od kolana po udo, by zatrzymać się pomiędzy nogami. Wciąż się całowali, a ona ściskała go raz za razem. Tą samą ręką rozpięła rozporek.

- A Tobie co się tak nagle zachciało?
- Zachciało...

Mówiąc to, przekręciła się w jego kierunku i zsunęła mu delikatnie spodnie. Rozejrzała się dookoła, po czym odgarnęła włosy na jedną stronę i pochyliła do przodu. Wzięła go nieśmiało do ust i zaczęła obciągać, spoglądając w górę i patrząc mu w oczy. Nie oponował, więc obciągała coraz bardziej zdecydowanie. Robiła to po mistrzowsku - głęboko i łapczywie - tak, jakby to był najsmaczniejszy na świecie lód. Patrzyłem na kutasa w ustach mojej narzeczonej. Nie mogłem oderwać wzroku. Brała go raz za razem. Przy 4 minucie jego ciało zaczęło się wić i miałem pewność - właśnie doszedł. Martyna wciąż delikatnie go ssała. Nie było wątpliwości - zawsze obciąga z połykiem, więc i tym razem nic się nie zmarnuje. Po kilkunastu sekundach uniosła głowę, poprawiła włosy i wytarła usta. Czarnulka dała mu raz jeszcze buziaka w policzek i otworzyła drzwi.

- No to papa! 
- Yy...

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Miałem ochotę do niej wparować i zrobić taką awanturę, jakiej nigdy wcześniej nie widziała! Miałem ochotę łyknąć jakieś tabletki i popić wódką, by o tym nie myśleć. Byłem rozdzierany tego typu myślami - nie wiedziałem, co robić. Skończyło się na awanturze przez telefon. Nie dałem jej dojść do głosu. Powiedziałem, że już więcej mnie nie zobaczy i wyłączyłem komórkę.

Wieczór spędziłem przy wódce. Przed snem odpaliłem filmik po raz kolejny i dziwnym trafem... doszedłem przy nim dwa razy.