Długo byłem zszokowany całą tą sytuacją, brzydziło mnie to. Cały czas przed oczami miałem widok ukochanej, wdzięcznie obciągającej innemu facetowi. Zrozumiałem wtedy, że wszystko to, co budowaliśmy przez lata, stało się zupełnie bez znaczenia. Nawet, jeżeli kiedykolwiek do siebie wrócimy, to już nigdy nie będziemy mogli powiedzieć, że byliśmy sobie wierni - że nasze uczucie było silniejsze niż pokusy. 

Takie myśli są najgorsze - wiesz, że jest to osoba, z którą weźmiesz ślub i założysz rodzinę, jednocześnie wiedząc, że ten ktoś już popsuł to wszystko, bezpowrotnie. Wierzę w miłość na całe życie i nigdy nie wątpiłem w to, że ją przeżywam - właśnie z nią. To boli podwójnie, bo masz świadomość, że ktoś inny ją miał - chodzi mi głównie o czas, kiedy jesteśmy razem. Nie mogę powiedzieć, że ostatnio przespała się z innym facetem pięć lat temu, bo wszystko przepadło, licznik się wyzerował.

Wiedziałem, że potrzebuję czasu, ale w końcu zechcę jej wybaczyć. Ten dzień nadszedł i wybaczyłem, ale to już nie było to. Ciężko to wytłumaczyć - jak się kogoś kocha, to zdrada nie jest niczym, o czym nie można zapomnieć, by spróbować raz jeszcze. Jest tak, że zapominasz, ale jednocześnie ta relacja staje się nieodwracalnie inna. Kończy się bajka. Już nie oglądasz komedii romantycznych, wierząc że dzielisz z kimś podobne uczucia - Wasz związek nie ma nic wspólnego z komedią romantyczną.

Po czasie zaczęliśmy normalnie funkcjonować i rozmawiać. Przestaliśmy być złośliwi, bo uznaliśmy, że nie ma to żadnego sensu - widywaliśmy się na uczelni, więc wypadało jakoś do końca tych studiów dawać radę i akceptować swoje towarzystwo. Mijały kolejne miesiące. 

W końcu wyszliśmy na piwo ze znajomymi z uczelni. Ja musiałem napić się czegoś mocniejszego, by to znieść. Zauważyłem, że bardzo się zmieniła - teraz non stop siedziała z telefonem w ręku. Pisała z innymi facetami, choć wcześniej "nie było jej to potrzebne". Te miesiące zmieniły jeszcze coś - nie spotykała się już z tamtym kolesiem. Zmienił pracę. Była bardziej roześmiana, rozgadana i zdecydowanie mniej zamyślona. Zauważyłem też, że przypominam jej sobą wiele sytuacji z przeszłości - dało się u niej wyczuć tęsknotę za tym, co było. Do mnie również to wracało.

Od tego momentu odprowadzaliśmy się po zajęciach na dworzec - nie wracała już z nikim samochodem, więc wracaliśmy razem. Z czasem przestaliśmy rozmawiać o nas i o przeszłości - rozmawialiśmy o pierdołach i o teraźniejszości.


Pożegnanie w toalecie na dworcu


Przed świętami również odprowadziliśmy się na dworzec. Uściskałem ją, jak zawsze - daliśmy sobie buziaka w policzek i złożyliśmy życzenia. Poszedłem na swój peron, ale do odjazdu pociągu był jeszcze kwadrans. Coś mnie podkusiło, by tam wrócić i pożegnać się raz jeszcze - zawsze jej w pewnym stopniu ulegałem. Wróciłem. Zdążyła krzyknąć: "A Ty co się wró...", kiedy dałem jej kolejnego buziaka, tym razem w usta.

- Chciałem się raz jeszcze pożegnać...

Spojrzała mi w oczy i odwzajemniła pocałunek.Czułem na sobie jej usta i wiedziałem, że nie wróży to nic dobrego. Czułem jednak to, co czułem do niej przez lata. Nasze języki spotkały się ze sobą, nie potrafiłem się od niej oderwać. Jej oddech stał się ciężki, czułem to wyraźnie na swojej skórze. Chwyciła mnie za rękę i przeciągnęła korytarzem dworca w kierunku toalety, wciąż całując.

Zatrzasnęliśmy za sobą drzwi. Zaciągnąłem zasuwkę jednej z kabin. Poczułem na twarzy jej dłonie przesuwające się coraz niżej. Włożyła mi je pod bluzkę - dotykała moich pleców, a potem pośladków. Zsunęła mi spodnie, spojrzała głęboko w oczy i wzięła mojego twardego kutasa do ust. Spodobało mi się to. Nikt nie obciąga tak zdecydowanie, głęboko i łapczywie jak ona. Uwielbiałem to, że w łóżku przeważnie zachowywała się jak rasowa suka. Chwyciłem ją za włosy i przyciągnąłem mocno do siebie. 


- Szybciej... - powiedziałem.

Czułem, że jestem coraz bliżej. Patrzyłem na jej długie czarne włosy i gładziłem tę niewinną buźkę. Wydałem z siebie cichy odgłos, a ona przyśpieszyła, jakby zrozumiała, że jest mi dobrze. Chwyciła go ręką i zeszła nieco niżej - nigdy nie broniła się przed lizaniem jaj, ja też nie oponowałem. Zawsze o tym pamiętała i zawsze sprawiało to, że dochodziłem dużo szybciej. 



- Już! - krzyknąłem.

Nie musiałem tłumaczyć dwa razy. Po raz kolejny wzięła go do ust, czekając aż dojdę. Wystrzeliłem kilka sekund później i patrzyłem jak połyka. Nigdy nie robiła tego "na odwal się" - ssała go dobrą minutę, by mieć pewność, że nic już nie zostało. 

Wciągnąłem na siebie spodnie i dałem jej buziaka. 



- Grzeczna z Ciebie suczka.
- No wiem - odpowiedziała.

Wyszliśmy z toalety. Biłem się z myślami - przed oczami znów miałem jej widok w samochodzie z obcym facetem. To przyprawiało mnie o depresję, a jednocześnie podniecało coraz bardziej - myślałem o tej sytuacji i stawałem się twardy. Miałem wyrzuty sumienia. 

Po chwili wróciłem do siebie i zacząłem jaśniej myśleć. Co ona ma w sobie takiego, że nie umiem się na nią pogniewać raz na zawsze? Chyba po prostu zna się na rzeczy. W pierwszej chwili właśnie tak pomyślałem. Potem stwierdziłem, że chyba nie tylko. Bo motyle w brzuchu wróciły na dobre.