Nie mogę pozwolić narzeczonej decydować o wszystkim, więc spójrzmy na to z mojej perspektywy. Kiedy ją poznałem, wszystko było idealnie. Byłem romantykiem, aczkolwiek niedoświadczonym. Fakt, że obciągała innemu doprowadzał mnie do szału - myśl o tym, że był to jedynie kolega sprawiała, że sądziłem, że równie dobrze może zrobić dobrze każdemu. Miała innego kutasa w ustach - ilekroć o tym pomyślałem, to wpadałem w złość. Jednocześnie, nie ukrywam, robiłem się twardy, tam na dole.

Przed sytuacją w hotelu, którą opisała moja narzeczona, mieliśmy ciche dni. Dowiedziałem się, że kiedy mnie nie było, dzwoniła do byłego - tego, z którym była tak długo. Pokłóciliśmy się i napięcie unosiło się dookoła przez prawie tydzień. 

Kolejną sprawą wartą wzmianki był Snapchat. Nie używała go przeszło dwa lata (tak sądzę), ale na dworcu zerknąłem w jej telefon i przypadkiem włączyłem aplikację. Kupowała akurat bilety, więc postanowiłem sprawdzić to i owo. Trafiłem na zapisaną rozmowę z kolegą z technikum. "Powinnaś częściej nosić spódniczki, aż gorąco się robi na widok takiej zgrabnej dupki w mini" - już tutaj się zdenerwowałem, bo nie odpisała niczego w stylu: "Ty zboczeńcu" albo "spierdalaj". Wiecie co odpisała? "A dziękuję, bardzo mi miło". 

W międzyczasie załadowały się inne wiadomości i... zdjęcia. Były to prośby kolegi o jakieś zdjęcie i... jej zdjęcia w bluzce, z odsłoniętą piersią. W odpowiedzi dostała zdjęcie kutasa i skomentowała to frazą: "Uuu, jaki duży!". O mało nie doprowadziło to do awantury. Zanim wróciła z biletami postanowiłem na razie o tym nie wspominać, bo mieliśmy za sobą gorszy okres - i noc w hotelu przed sobą. Ta sytuacja miała miejsce przed tym, jak zaczęliśmy się spotykać, więc może poczekać. Wróciła od kasy i ruszyliśmy do pociągu.

Decyzję o związku podjęliśmy mniej więcej w połowie września - tu kolejna "anegdota". Jakiś czas później zapytałem ją: "Kiedy ostatni raz uprawiałaś seks ze swoim byłym? Bo mówiłaś, że od dawna chciałaś z nim zerwać, więc chyba dawno już tego nie chciałaś?". Liczyłem na inną odpowiedź, ale po nacisku odpowiedziała: "Jakoś pod koniec sierpnia, 26 albo 28". Było to dla mnie dziwne. Pół miesiąca później byliśmy już razem. To rodziło wątpliwości, które wracały potem raz na jakiś czas. Zacząłem myśleć także o tym, że przecież zaraz po pierwszym spotkaniu do mnie zadzwoniła, mówiąc, że chce się pożegnać. Padał deszcz, spotkaliśmy się po raz drugi, wieczorem - całowaliśmy się namiętnie na ulicy. Zacząłem się zastanawiać czy ona przypadkiem nie jest jedną z tych szybkich...