Od tam tej pory wiele się między nami zmieniło. Rzadziej ze sobą sypialiśmy, kłóciliśmy się zdecydowanie częściej. Wpływ na to miała przede wszystkim ta sytuacja w klubie, po której straciłem do niej zaufanie. Doszło do tego, że postanowiliśmy się rozstać. Był to okres mniej więcej świąteczny, więc rozstanie odczuwaliśmy dużo bardziej. Przynajmniej ja. 

Moją receptą na kiepski nastrój był przede wszystkim alkohol i filmy. Nie miałem ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Przed świętami odwiedziła ją siostra, według której najlepszym lekiem na całą tę sytuację są imprezy. Ciągała moją narzeczoną po klubach, ja wydzwaniałem, złościłem się, bluźniłem i tak dalej - typowa reakcja każdego faceta, który dzwoni do ukochanej i słyszy, że ta jest kompletnie pijana.

Imprezowanie wywlekałem bardzo długo. Z czasem napięcie osłabło i po prawie dwóch miesiącach zaczęliśmy się widywać na nowo. Było co opowiadać. Gdzieś w międzyczasie dowiedziałem się, że dzwoniła do byłego. Wytłumaczyła to tak, że "miło było porozmawiać z kimś tak normalnie". Dowiedziałem się również, że widzieli się w pracy (pracowała wtedy w galerii handlowej), a następnie - od jej mamy - że podwiózł ją któregoś dnia do domu. Byłem wściekły i oczywiście wykrzyczałem jej wszystko, co mnie bolało. Rozmawiałem ze swoją przyszłą teściową, która w tajemnicy powiedziała mi, że on dwa tygodnie temu u niej był - wróciła z pracy, a oni siedzieli i pili herbatę w pokoju. Byłem wściekły. Moja "ukochana" twierdziła, że po prostu ją podwiózł, było zimno, więc zaproponowała mu herbatę, posiedzieli i powspominali stare czasy. Cóż, zależało mi, więc w późniejszym czasie to wybaczyłem, ale nie byłem tak do końca przekonany o prawdziwości jej słów. Wyobraź sobie: mama w pracy, chata wolna, ex chłopak, herbatka - to daje do myślenia, prawda? Po co zaprasza się byłego do środka w tak sprzyjających warunkach? W dodatku będąc w separacji z chłopakiem. Do dziś nie dowiedziałem się jak było naprawdę. Skończyło się straszną kłótnią - tym razem jednak byliśmy już nimi zmęczeni, więc kilka dni później postanowiliśmy ze sobą porozmawiać. 


- Spałaś z kimś w ciągu tych dwóch miesięcy? Powiedz szczerze.
- Nie spałam, głupku, oszalałeś?

- Nie wiem, spotykałaś się z byłym. Co robiliście, jak byliście sami?
- Nic nie robiliśmy. Było zimno, więc wypił herbatę i poszedł - odpowiedziała.
- Jak się pożegnaliście?
- No normalnie.
- To znaczy jak?
- Tak po przyjacielsku, buziakiem.
- Jezu, nie mogłaś mu podać ręki?
- Chciałam. To on dał mi buzi, co miałam zrobić?

Nastąpiła niezręczna cisza. Musiałem uspokoić emocje.

- Na pewno z nim nie spałaś?
- Na pewno!
- Jakoś nie chce mi się wierzyć.
- Jak zwykle. Zero zaufania. Ty nigdy się nie zmienisz.
- Dziwisz się? Jak Ty się zachowujesz? Robisz mnie w chuja!
- Wiesz co? Żałuję, że się pogodziliśmy. I fakt, miałam ochotę, ale nie chciałam Ci tego robić.
- Co? Miałaś ochotę? Dać mu dupy?!
- Na seks z nim. Miałam dosyć takiego traktowania. Jak siedzieliśmy i wspominaliśmy różne rzeczy.


- Nie wierzę. Ważniejsze od nas było dla Ciebie, żeby dać mu dupy? Tak tęsknisz za jego kutasem? A, sorry, wspominałaś, że ma ponad 20 centymetrów, nic dziwnego, że nie możesz się oprzeć.
- Jakby było ważniejsze, to zrobiłabym to i nawet bym Ci nie mówiła! Tylko o tym pomyślałam, a Ty robisz awanturę. Ta dyskusja nie ma sensu, nie wrócę do Ciebie.
- To nie, cześć.

Na tym skończyła się nasza dyskusja. Wróciliśmy do siebie za miesiąc, gdy emocje opadły. Wciąż co jakiś czas wyrzucałem jej to wszystko - nie mogłem tak do końca się z tym pogodzić, męczyło mnie to. Było jednak trochę lepiej.