Pamiętacie jak kilka razy wcześniej pisaliśmy o różnego rodzaju epizodach z moim byłym chłopakiem? Cóż, przez te lata uzbierało ich się jeszcze kilka. Jako, że mamy okres świąteczny, to pomyślałam, że opowiem o sytuacji, która miała miejsce w grudniu. Pamiętam, że sporo wtedy pracowałam i po pracy - na ostatnią chwilę - usiłowałam zdążyć z prezentami.

Nie mieliśmy z chłopakiem czasu ani sposobności, by się zgrać i iść razem na zakupy. Zrobiłam listę produktów, których potrzebujemy i wysłałam go do jednego z marketów. W tym czasie musiałam na szybko rozejrzeć się za prezentami dla bliskich. Wiem, że niektórzy takie zakupy robią dużo wcześniej - ja wtedy jeszcze o tym nie myślałam, więc było z nimi urwanie głowy.

W galerii udało mi się znaleźć większość upominków - jakieś gadżety i dekoracje do domu, trochę zabawek. Wydawało mi się, że mam już wszystko, więc skoczyłam coś zjeść. Usiadłam przy stoliku i napisałam narzeczonemu, że niedługo wracam.

Po kwadransie ktoś mnie zawołał:

- O! Cześć! Co za zbieg okoliczności - krzyknął Michał.
- Cześć, co Ty tu robisz? - odpowiedziałam zaskoczona.
- Wybrałem się po kilka prezentów, głównie dla siebie, a Ty?
- Ja też! Co u Ciebie słychać? - zapytałam.

Nasza rozmowa nie trwała długo. Dość szybko dopiłam kawę i powiedziałam, że muszę uciekać, bo czeka na mnie chłopak. Michał wydawał się rozczarowany, a z jego oczu można było wyczytać mniej więcej tyle, że żałuje. Sądziłam, że nie może pogodzić się z tym, jak potoczyła się nasza znajomość.

Skierowaliśmy się w kierunku wyjścia, po drodze zahaczając o toaletę, z której skorzystał tylko on. Właściwie nie wiem, dlaczego poczekałam. Zrobiło mi się go żal.

Kiedy wyszedł, zobaczyłam, że jego twarz przybrała smutny grymas.

- Co jest? - zapytałam.
- Nic tylko... brakuje mi Cieibe.
- Oj, Michał. Nie możesz tak mówić.

On jednak nieoczekiwanie złapał mnie za rękę i wciągnął do męskiej ubikacji.

- Nie musisz jeszcze wracać - powiedział.

Zrobiłam loda byłemu chłopakowi w galerii


Rozpiął rozporek i wyciągnął go bez jakichkolwiek tłumaczeń. Po chwili pełnej skrępowania, objął mnie w pasie i pocałował w usta. A potem znowu. I znowu. Nie potrafiłam zareagować. Nie potrafiłam mu się oprzeć. Całowaliśmy się pod ścianą, nawet nie myśleliśmy o tym, by schować się w kabinie, a ja odruchowo złapałam ręką za jego twardego kutasa. Zamknęłam oczy. Całował mnie raz za razem, a ja pieściłam go dłonią coraz bardziej energicznie. Uwielbiałam ten rozmiar. Ledwie w ogóle mogłam go objąć. Doskonale wiedział, że mam słabość do tego sprzętu - doskonale to wykorzystywał.

Dotykałam go, poruszałam nim z pożądaniem, które od zawsze było między nami. W pewnym momencie przestał mnie całować i z charakterystyczną dla siebie władczością dodał:

- Obciągnij mi, Martyna.
- Dobrze - odpowiedziałam.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że bez wahania na to przystałam. Kucnęłam przed nim i otworzyłam szeroko usta. Nie byłam nachalna. Czekałam aż sam włoży mi go do gardła. Nie czekał. Czułam się kompletnie zdominowana. Nie, to nie było typowe obciąganie, o jakim myślicie. Powiedziałabym raczej, że Michał pieprzył mnie w usta. Nie przeszkadzało mi to. Czułam go jeszcze bardziej niż zwykle. Pragnęłam jeszcze bardziej. Wsuwał go raz za razem, ściskając mnie mocno za głowę. Na podbródku czułam obijające się o niego jądra. Ciężko było mi cokolwiek powiedzieć, zaprotestować czy złapać oddech. To były przytłaczające, ale i silne doznania.

Za każdym razem, kiedy wkładał mi go do ust, miałam wrażenie, że za chwilę się uduszę lub nie wytrzymam z podniecenia. Po kilku minutach poczułam, że moje spodnie robią się mokre. A on nie przestawał. Robił to pewnie i agresywnie, raz za razem - ciągnął za włosy i powtarzał, bym ssała do końca. Nie miałam wyboru. Z każdym kolejnym pchnięciem czułam jego smak w gardle. Po dłuższej chwili ustąpił. Mogłam wreszcie przejąć inicjatywę. Moja twarz nie prezentowała się zbyt dobrze - powoli czułam, że moje usta robią się opuchnięte, a po podbródku ściekała mi stróżka śliny, której nie zauważyłam. Michał zdawał się być zachwycony. Ochoczo zabrałam się do obciągania. Nie wiedziałam, od czego zacząć. Na przemian lizałam główkę i wkładałam go do końca - po same jaja - nie mogłam się opanować. Językiem pieściłam jądra, raz za razem, nie musiał prosić, bo wiedziałam, co lubi. Ssałam je bez opamiętania, odebrało mi rozum. Uwielbiałam robić gałę i wielokrotnie o tym wspominałam - nigdy nie trzeba mnie o to prosić, ale z Michałem to zupełnie inna historia.

Jego kutas jest tak pokaźnych rozmiarów, że zapewne większość moich czytelniczek zachowałaby się podobnie - chociażby po to, by zobaczyć, że wszystko, co mówią o takich sprzętach to prawda. Nie chodzi o samą intensywność doznań. Kobiety najbardziej podniecają same wyobrażenia - orgazmy rodzą się w głowie. Patrząc na tak dużego kutasa robiłam się mokra na sam widok, więc nie musiał się nawet trudzić, kiedy rżnęliśmy się przed laty. Wystarczy, że na niego spojrzałam, a cała reszta toczyła się po jego myśli.

Tego wieczoru w galerii obciągnęłam mu do samego końca. Znaliśmy się tyle lat, że z przyjemnością połknęłam jego spermę. Przez dobrych kilka minut wciąż pieściłam go językiem, lizałam go całego wzdłuż i wszerz. Odpuściłam, kiedy zauważyłam, że z trudem może ustać w miejscu - po wytrysku stał się wrażliwy na dotyk mojego języka. Nie mogłam go za to winić, choć marzyłam, by bawić się nim dalej.

Wstałam z kolan z uśmiechem na twarzy, stanęłam na palcach i przelizałam się z nim po raz kolejny.

- Kurwa, jak ja lubię jak ciągniesz - powiedział.
- Wiem. Nie tylko Ty.

Ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Michał był tak dobry, że odwiózł mnie do domu. Oczywiście pamiętałam o tym, by sięgnąć po gumę do życia. Pożegnaliśmy się czule na klatce i po chwili otwierałam już drzwi do mieszkania. 

- Skarbie, już jestem! Zakupy jak najbardziej udane.

Chłopak wypakowywał właśnie zakupy z marketu.

- O, hej! W końcu jesteś!

Wybiegł na przed pokój i pocałował mnie w usta, dodając:

- Rozmazałaś się...

- Tak? Całkiem możliwe. Pierdoła ze mnie.
- Nie zaprzeczę.
- W pośpiechu wycierałam krem z ciasta. Pewnie wtedy.
- Matko, jak małe dziecko. No,  pokaż mi te prezenty lepiej.