Madzia zawsze miała w sobie dzikość, którą Kuba uwielbiał. Jej czarne włosy opadały na ramiona jak zasłona nocy, a smukłe ciało, choć delikatne, emanowało siłą i pewnością siebie. Kuba, z jego przenikliwym spojrzeniem i ciemnymi lokami, był jej przeciwieństwem – spokojnym, rozważnym, ale pod powierzchnią płonął ogniem, który tylko ona potrafiła rozniecić. Ich związek był pełen pasji, a granice, które razem przekraczali, stawały się coraz bardziej ekscytujące.
Seks Porwanie Ukochanej przez Nieznajomych | Opowiadanie Cuckold
Tego wieczoru Madzia miała dla niego coś specjalnego. Pomysł zrodził się podczas jednej z ich nocnych rozmów, kiedy, leżąc w łóżku, szeptali sobie o najskrytszych fantazjach. „Co byś zrobił, gdyby ktoś mnie porwał?” – zapytała wtedy żartobliwie, a w jej oczach błysnęła iskierka. Kuba uśmiechnął się, ale w jego głosie pojawiła się nuta podniecenia: „Odbiłbym cię. Ale może najpierw popatrzyłbym, co z tobą robią”. To wystarczyło, by zasiać ziarno, które teraz miało wydać plon.
Plan był prosty, ale wymagał zaufania. Kuba znał kilku mężczyzn – znajomych z dawnych czasów, którzy zgodzili się odegrać role. Byli obcy dla Madzi, co dodawało realizmu. Wszystko miało być pozorowane, ale na tyle prawdziwe, by adrenalina płynęła w ich żyłach. Madzia zgodziła się na scenariusz, a granice ustalili wcześniej – bezpieczeństwo i jej komfort były najważniejsze.
Był piątkowy wieczór. Madzia wracała z pracy, idąc przez park w centrum miasta. Ciemność już zapadła, a latarnie rzucały blade światło na ścieżki. Włożyła obcisłe jeansy i czarną bluzkę z dekoltem, która podkreślała jej kształty – wiedziała, że to początek gry. Kuba czekał w domu, ale jego umysł już podążał za nią, wyobrażając sobie, co zaraz się wydarzy.
Nagle usłyszała kroki za sobą. Szybkie, ciężkie. Odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła – tylko cienie między drzewami. Serce zabiło jej mocniej, choć wiedziała, że to część planu. Przyspieszyła kroku, a wtedy z boku wyłonili się oni – trzej mężczyźni w czarnych kurtkach, z twarzami częściowo zasłoniętymi kapturami. Wysocy, milczący, poruszający się jak drapieżniki. Jeden z nich, o szerokich ramionach i głębokim głosie, złapał ją za ramię.
– Nie krzycz – warknął, a jego dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku. – Idziesz z nami.
Madzia szarpnęła się, grając swoją rolę, ale adrenalina była prawdziwa. – Puść mnie! – krzyknęła, a jej głos zadrżał. Drugi mężczyzna, szczuplejszy, z ostrym spojrzeniem, chwycił ją z drugiej strony. Trzeci, najwyższy, stanął przed nią, blokując drogę. – Nie masz wyboru, ślicznotko – powiedział, a jego ton był zimny, ale w oczach błysnęło coś dzikiego.
Pociągnęli ją w głąb parku, do miejsca, gdzie czekała czarna furgonetka. Madzia czuła, jak jej oddech przyspiesza, jak krew pulsuje w skroniach. Wepchnęli ją do środka, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem. W środku było ciemno, pachniało skórą i benzyną. Usiadła na tylnym siedzeniu, a oni otoczyli ją – jeden obok, dwóch z przodu. Silnik zawarczał, i ruszyli.
– Co wy robicie? – zapytała, udając przerażenie, choć jej ciało już reagowało na napięcie inaczej, niżby się spodziewała. Mężczyzna obok niej, ten o szerokich ramionach, pochylił się bliżej. – Dowiesz się wkrótce – mruknął, a jego dłoń przesunęła się po jej udzie. Dotyk był mocny, pewny, i Madzia poczuła dreszcz – nie strachu, a podniecenia.
W tym samym czasie Kuba siedział w ich mieszkaniu, wpatrując się w zegarek. Wiedział, że to się dzieje. Wyobrażał sobie Madzię – jej przyspieszony oddech, jej walkę, sposób, w jaki obcy mężczyźni naruszają jej przestrzeń. Jego dłonie zacisnęły się na poręczach fotela. Czuł zazdrość, ale i coś więcej – pragnienie, by zobaczyć ją w tej sytuacji, by być świadkiem jej dzikości.
Furgonetka zatrzymała się po kilkunastu minutach w opuszczonym magazynie na obrzeżach miasta. Mężczyźni wyciągnęli Madzię na zewnątrz. Światło księżyca odbijało się od betonowej podłogi, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci i metalu. Postawili ją pod ścianą, a jeden z nich – ten wysoki – wyjął z kieszeni sznur. – Ręce za plecy – rozkazał.
Madzia spojrzała na niego hardo, ale posłuchała. Sznur owinął jej nadgarstki, niezbyt ciasno, ale wystarczająco, by poczuła się bezbronna. – Jesteście chorzy – syknęła, a jej głos brzmiał jak wyzwanie. Mężczyzna o ostrym spojrzeniu zaśmiał się cicho. – Może. Ale ty też coś z tego masz, prawda?
Podszedł bliżej, jego palce musnęły jej szyję, zsunęły się na dekolt. Madzia wstrzymała oddech, czując, jak jej ciało reaguje wbrew jej woli. Drugi z mężczyzn, ten o szerokich ramionach, chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie. – Jesteś za ładna, żeby się opierać – mruknął, a jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko jej ucha. Trzeci stał z boku, obserwując, a w jego oczach płonęła mieszanka chłodu i pożądania.
Wtedy drzwi magazynu otworzyły się z hukiem. Madzia odwróciła głowę i zobaczyła Kubę. Stał w progu, jego sylwetka rysowała się na tle księżyca. Wyglądał na wściekłego, ale w jego oczach było coś jeszcze – głód. Mężczyźni zatrzymali się, spoglądając na niego.
– Co tu się, kurwa, dzieje? – warknął Kuba, ruszając w ich stronę. Głos miał twardy, ale Madzia znała go na wylot – to też była część gry.
– Twój skarb nam się spodobał – odparł ten wysoki, a jego ton był prowokujący. – Chcesz ją odzyskać, to sobie na nią zasłuż.
Kuba podszedł bliżej, mijając mężczyzn, i zatrzymał się przed Madzią. Spojrzał na jej związane ręce, na rumieńce na jej policzkach, na sposób, w jaki jej pierś unosiła się szybko pod bluzką. – Jesteś cała? – zapytał cicho, ale jego dłoń już powędrowała do jej twarzy, gładząc ją delikatnie.
– Tak – szepnęła, a jej oczy błyszczały. – Ale oni… oni mnie dotykali.
Kuba zacisnął szczękę, ale nie odwrócił wzroku. – Widziałem – mruknął, a potem pochylił się i pocałował ją – mocno, zachłannie, jakby chciał wymazać ich dotyk. Mężczyźni stali wokół, milczący, ale ich obecność była jak napięta struna.
– Odetnij ją – rzucił Kuba do tego o ostrym spojrzeniu, a jego ton nie znosił sprzeciwu. Mężczyzna wyciągnął nóż i przeciął sznur, uwalniając jej nadgarstki. Madzia potarła je, ale nie cofnęła się. Zamiast tego chwyciła Kubę za koszulę i przyciągnęła go do siebie.
– Chcę, żebyś mnie stąd zabrał – szepnęła, ale jej głos miał w sobie nutę rozkazu. – Ale nie teraz. Najpierw… pokaż im, że jestem twoja.
Kuba spojrzał na nią zaskoczony, ale w jego oczach zapłonął ogień. Nie potrzebował więcej zachęty. Pchnął ją lekko na ścianę, jego dłonie wędrowały po jej ciele – po biodrach, brzuchu, piersiach. Całował ją dziko, a ona oddawała mu się z równą pasją. Mężczyźni patrzyli, a ich obecność tylko podsycała napięcie. Jeden z nich – ten o szerokich ramionach – zrobił krok bliżej, jakby chciał dołączyć, ale Kuba odwrócił się gwałtownie.
– Dotknij jej jeszcze raz, a pożałujesz – warknął, a jego głos brzmiał jak groźba. Mężczyzna cofnął się, unosząc ręce w geście kapitulacji.
Madzia zaśmiała się cicho, chwytając Kubę za szyję. – Jesteś zazdrosny – szepnęła mu do ucha. – Ale to ja wybrałam ciebie.
Tej nocy, gdy wrócili do domu, ich miłość eksplodowała z nową siłą. Kuba rzucił ją na łóżko, zdzierając z niej ubrania, jakby chciał odzyskać każdy centymetr jej ciała. Madzia oddawała mu się całkowicie, jej paznokcie wbijały się w jego plecy, a ich oddechy mieszały się w gorączkowym rytmie. To, co przeżyli, było jak burza – dzikie, niebezpieczne, ale ich.
Gdy leżeli potem, spleceni w pościeli, Madzia uśmiechnęła się do niego. – To było warte wszystkiego – szepnęła.
Kuba pocałował ją w czoło. – Jesteś moja. I zawsze będziesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.