Kilka dni po tym pierwszym razie w gabinecie Rafała nie mogłam przestać o tym myśleć. W pracy udawałam, że wszystko jest normalnie – wypełniałam tabelki, piłam kawę z ekspresu w kantynie, śmiałam się z żartów kolegów z zespołu. Ale kiedy tylko mijałam Rafała na korytarzu, czułam, jak moje ciało reaguje – przyspieszony puls, lekki dreszcz na karku, wilgoć między nogami. On też nie zachowywał się, jakby nic się nie stało. Czasem rzucał mi spojrzenie – krótkie, ale intensywne – albo uśmiechał się w taki sposób, że wiedziałam, o czym myśli. To była nasza tajemnica, coś, co wisiało między nami jak niewidzialna nić.
Regularnie Robiłam Loda Kierownikowi (Część 2) | Opowiadanie Erotyczne
Kuba niczego nie podejrzewał. W domu był taki sam jak zawsze – ciepły, trochę roztrzepany, zawsze gotowy, żeby mnie przytulić po ciężkim dniu. „Jak w pracy?” – pytał czasem, a ja odpowiadałam coś w stylu: „Zwyczajnie, dużo papierkowej roboty”. Nie kłamałam przecież tak do końca. Praca była pracą, tylko że teraz miała dodatkowy smak – zakazany, ostry, taki, który sprawiał, że czułam się jak inna osoba.
Z Rafałem zaczęło się to dziać regularnie. Po tamtym pierwszym razie w gabinecie szybko przeszliśmy do następnego poziomu. Kilka dni później, w czasie przerwy śniadaniowej, zapytał, czy mogę przynieść mu jakieś dokumenty do szatni. „Jasne” – powiedziałam, choć wiedziałam, że nie chodzi o żadne papiery. Szatnia była na dole, w piwnicy budynku – mała, ciasna, z rzędami metalowych szafek i zapachem wilgoci. Weszłam tam z teczką pod pachą, a on już czekał. Drzwi zamknęły się za nami z cichym trzaskiem.
Nie traciliśmy czasu na rozmowy. Podszedł do mnie, przycisnął mnie do szafki – zimny metal wbijał mi się w plecy, ale nie dbałam o to. Pocałował mnie, a jego ręce od razu powędrowały pod moją bluzkę, ściskając moje piersi przez stanik. Uwielbiałam ten moment – kiedy przestawał być uprzejmym kierownikiem, a stawał się kimś, kto po prostu brał, co chciał. „Klęknij” – mruknął, a ja posłuchałam, jak zawsze. Rozpiął spodnie, a ja wzięłam go w usta, czując znajomy już ciężar na języku. Tym razem był bardziej niecierpliwy – jego biodra poruszały się szybciej, a dłoń w moich włosach ściskała mocniej, jakby chciał mnie kontrolować w każdym calu. Smakował tak samo – słono, intensywnie – ale teraz znałam już jego rytm, wiedziałam, jak go doprowadzić do granicy. Poruszałam językiem wzdłuż niego, czasem zwalniając, czasem przyspieszając, a jego oddech stawał się coraz głośniejszy. „Kurwa, jesteś za dobra” – wysapał, a ja poczułam dreszcze na całym ciele. Kiedy doszedł, trzymał mnie mocno, a ja połknęłam wszystko, jak zawsze, wstając z lekkim uśmiechem. Poprawił spodnie, spojrzał na mnie i rzucił: „Jesteś niegrzeczna, wiesz?”. „Wiem” – odpowiedziałam, a potem wyszłam, jakby to była zwykła przerwa na kawę.
Spotkania na parkingu zaczęły się trochę później. To był inny poziom ryzyka – otwarte powietrze, samochody mijające nas czasem w oddali, szansa, że ktoś nas zobaczy. Pierwszy raz zdarzył się po pracy, kiedy padał lekki deszcz. Stałam przy swoim aucie, szukając kluczyków w torebce, kiedy podszedł do mnie. „Podwieźć cię?” – zapytał, choć oboje wiedzieliśmy, że nie o to chodzi. „Nie, ale możesz chwilę zostać” – rzuciłam, a on uśmiechnął się tym swoim niebezpiecznym uśmiechem. Otworzył drzwi swojego samochodu – czarnego SUV-a z przyciemnianymi szybami – i wskazał tylne siedzenie. Weszłam tam, a on za mną.
W środku było ciasno, ale to tylko dodawało temu smaku. Ściągnął marynarkę, rozpiął spodnie, a ja pochyliłam się nad nim, czując zapach skóry foteli i jego perfum. Deszcz bębnił o dach, zagłuszając wszystko, co mogło nas zdradzić. Tym razem nie spieszyłam się – bawiłam się nim, drażniłam go, przesuwając językiem po czubku, zanim wzięłam go całego. Jego ręka spoczywała na moim karku, ale nie naciskał – tym razem dał mi pełną kontrolę. Uwielbiałam to – czuć, jak się napina, jak walczy, żeby nie wydać dźwięku, jak jego oddech przechodzi w ciche jęki. „Jesteś nienormalna” – wyszeptał, kiedy przyspieszyłam, a ja tylko mruknęłam coś w odpowiedzi, nie przerywając. Kiedy skończył, zadrżał tak mocno, że aż samochód się zakołysał. Wytarłam usta, poprawiłam włosy i wysiadłam, zostawiając go z tym samym wyrazem zaskoczenia, co zawsze.
Najgorsze – albo może najlepsze – było to, co działo się potem. Wracając do domu, spotykałam się z Kubą. Czasem dosłownie godzinę po Rafale całowałam Kubę w usta, uśmiechałam się do niego, jadłam z nim kolację. Raz nawet poszliśmy na spacer zaraz po tym, jak wysiadłam z samochodu Rafała. Kuba trzymał mnie za rękę, opowiadał o swoim dniu, a ja kiwałam głową, udając, że słucham, choć w głowie wciąż czułam smak Rafała, jego dłonie na mojej skórze, jego głos. To mnie przerażało, ale jednocześnie podniecało – ta podwójność, to życie na krawędzi.
Trwało to ponad dwa miesiące. Spotkania z Rafałem stały się rutyną – czasem w szatni, czasem na parkingu, raz nawet w toalecie na końcu korytarza, gdzie musieliśmy być cicho, bo sprzątaczka myła podłogę kilka metrów dalej. Za każdym razem czułam ten sam dreszcz – mieszankę strachu, że ktoś nas przyłapie, i euforii, że robię coś, czego nie powinnam. Kuba nie miał pojęcia. Nadal był tym samym Kubą – dobrym, kochającym, ślepym na to, co działo się za jego plecami.
Nie wiem, co by się stało, gdyby to trwało dłużej. Może w końcu bym przestała, może coś by się wydało. Ale wtedy jeszcze nie myślałam o końcu. Byłam zbyt pochłonięta tym, co dawał mi Rafał – tym uczuciem władzy, tym zakazanym smakiem, tym, jak bardzo mogłam się w tym zatracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.