piątek, 7 marca 2025

Kolega ruchał moją dziewczynę na pieska, a ja robiłem jej dobrze ustami

Kuba siedział na kanapie, z kubkiem herbaty w dłoniach, patrząc na Magdę, która krzątała się po kuchni. Jej ruchy były szybkie, ale pełne gracji, jakby każdy krok był częścią jakiejś choreografii, której tylko ona znała melodię. Uśmiechnął się do siebie, czując ciepło rozlewające się po piersi. Kochał ją. Kochał jej śmiech, jej spojrzenie, sposób, w jaki marszczyła nos, kiedy coś ją irytowało. Kochał nawet te momenty, kiedy wracała do niego z tym specyficznym błyskiem w oku – tym, który zdradzał, że znowu oddała się swoim pragnieniom.

Magda odwróciła się i złapała jego wzrok. Uśmiechnęła się lekko, ale w jej oczach czaił się cień – wyrzuty sumienia, które zawsze pojawiały się po takich nocach. Kuba znał to spojrzenie aż za dobrze. Wstał, odstawił kubek i podszedł do niej, obejmując ją od tyłu. Przytulił ją mocno, wtulając nos w jej włosy. Pachniała wanilią i czymś jeszcze – czymś dzikim, czego nie potrafił nazwać.

Kolega ruchał moją dziewczynę na pieska, a ja robiłem jej dobrze ustami

– Kocham cię – szepnął jej do ucha, a ona zadrżała, zamykając oczy.

– Ja ciebie też – odpowiedziała cicho, odwracając się w jego ramionach. Ich usta spotkały się w delikatnym pocałunku, pełnym ciepła i bliskości. To był ich rytuał, sposób na przypomnienie sobie, że niezależnie od wszystkiego, są razem.

Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, przerywając chwilę. Adam wszedł do mieszkania, z szerokim uśmiechem na twarzy i butelką wina w ręku. Był wysoki, barczysty, z tym typem pewności siebie, który działał na Magdę jak magnes. Kuba spojrzał na niego, potem na Magdę. Widział, jak jej oczy rozbłysły – mieszanka podniecenia i wstydu.

– No, kochani, gotowi na wieczór? – rzucił Adam, stawiając wino na stole.

Magda zerknęła na Kubę, szukając w jego twarzy pozwolenia, akceptacji. On tylko skinął głową, uśmiechając się lekko. Wiedział, czego ona potrzebuje. Wiedział, że to nie zmienia tego, co jest między nimi.

Kilka godzin później atmosfera w mieszkaniu była gęsta od napięcia. Wino stało nietknięte, a Magda klęczała przed Adamem, który rozsiadł się na fotelu. Jej usta pracowały szybko, z wprawą, a dźwięki, które wydawała – mokre, zwierzęce – wypełniały pokój. Adam chwycił ją za włosy, kierując jej ruchami, a jego oddech przyspieszał. Kuba siedział na kanapie, obserwując ich. Nie odwracał wzroku. Nie czuł złości, tylko dziwną mieszankę dumy i podniecenia. Magda była piękna w swojej dzikości, w tym, jak oddawała się chwili.

Adam sapnął głośno, zaciskając dłoń na jej karku. – O tak, właśnie tak, ssij mocniej – warknął, a Magda posłuchała, jej usta zacisnęły się wokół niego jeszcze bardziej. Kuba przechylił głowę, czując, jak jego własny oddech staje się płytszy. Widział, jak jej policzki zapadały się, jak pracowała językiem, jak jej ciało drżało z wysiłku i przyjemności.

Kiedy Adam doszedł, Magda odchyliła się, dysząc ciężko. Jej usta były czerwone, błyszczące, a oczy szkliste. Spojrzała na Kubę, a w jej wzroku znów pojawił się ten cień – wstyd, smutek. Wstał bez słowa, podszedł do niej i ukląkł obok. Przyciągnął ją do siebie, całując ją głęboko. Czuł smak Adama na jej wargach, ale nie dbał o to. To był ich moment. Język Magdy odpowiedział na jego ruch, a jej dłonie wczepiły się w jego koszulkę.

– Jesteś moja – powiedział cicho, odrywając się od niej na moment. Ona kiwnęła głową, wtulając się w niego.

Adam wstał, poprawiając spodnie. – Dobra, ja lecę. Do następnego – rzucił z uśmiechem, wychodząc bez zbędnych ceregieli. Drzwi zamknęły się za nim, zostawiając ich samych.

Kuba podniósł Magdę z podłogi i zaniósł na kanapę. Położył ją delikatnie, a potem pochylił się, całując jej szyję, brzuch, aż dotarł między jej uda. Była mokra, rozpalona, wciąż pachnąca tym, co działo się chwilę wcześniej. Wylizał ją powoli, czule, smakując ją całą. Jęknęła cicho, wplatając palce w jego włosy. To nie była już dzikość – to była miłość, ich sposób na powrót do siebie.

Leżeli potem wtuleni, jej głowa na jego piersi. – Przepraszam – szepnęła, a on tylko pogładził ją po policzku.

– Nie musisz – odpowiedział. – Kocham cię taką, jaka jesteś.

Cisza, która zapadła po wyjściu Adama, była niemal namacalna. Magda leżała na kanapie, jej oddech wciąż nierówny, a ciało rozgrzane od emocji i wysiłku. Kuba klęczał przy niej, jego dłonie spoczywały na jej udach, delikatnie gładząc skórę. Podniósł wzrok, napotykając jej spojrzenie – zmęczone, ale pełne uczuć. Pochylił się i pocałował ją w czoło, potem w usta, smakując resztki tego, co zostawił po sobie Adam. Nie przeszkadzało mu to. To był ich świat, ich zasady.

– Chodź do mnie – szepnął, podnosząc ją z kanapy. Magda wtuliła się w niego, oplatając ramiona wokół jego szyi. Zaniósł ją do sypialni, kładąc na łóżku z taką ostrożnością, jakby była czymś kruchym, co mógłby przypadkiem zniszczyć. Ale ona nie była krucha – była dzika, nieposkromiona, a jednocześnie jego. Zdjął koszulkę, rzucając ją na podłogę, i położył się obok niej, przyciągając ją do siebie. Ich ciała przylgnęły do siebie, ciepłe, znajome.

– Kocham cię – powiedziała cicho, a jej głos zadrżał. Wyrzuty sumienia znów dały o sobie znać, jak cień, który zawsze pojawiał się po takich chwilach. Kuba uśmiechnął się, przesuwając palcami po jej policzku.

– Wiem. I ja ciebie – odpowiedział, a potem pocałował ją, tym razem głębiej, z większą intensywnością. Jego język badał jej usta, a dłonie wędrowały po jej ciele, zatrzymując się na piersiach, biodrach, między udami. Jęknęła cicho, poddając się jego dotykowi. To był ich sposób na odbudowanie bliskości – seks, który nie miał w sobie nic z tego zwierzęcego szaleństwa, jakie dzieliła z Adamem, a wszystko z miłości, którą mieli dla siebie.

Kilka dni później Adam znów pojawił się w ich życiu. Tym razem zaprosili go na kolację – pretekst, który wszyscy troje rozumieli jako coś więcej. Magda przygotowała lasagne, a Kuba otworzył wino. Rozmowa płynęła lekko, ale pod powierzchnią czaiło się napięcie, które rosło z każdym spojrzeniem, każdym przypadkowym dotykiem. W końcu Magda wstała od stołu, jej ruchy były niemal teatralne, gdy podeszła do Adama i bez słowa uklękła przed nim.

Kuba odstawił kieliszek, opierając się wygodniej na krześle. Patrzył, jak Magda rozsuwa spodnie Adama, jak jej dłonie pracują szybko, a usta zamykają się wokół jego kutasa. Adam odchylił głowę, wydając z siebie niski, gardłowy dźwięk. – O kurwa, tak, ssij go – mruknął, chwytając ją za włosy. Magda odpowiedziała, przyspieszając ruchy, jej usta pracowały z dziką precyzją. Ślina spływała po jej podbródku, a oczy błyszczały od podniecenia. To był widok, który Kuba znał, ale który za każdym razem budził w nim mieszankę uczuć – od fascynacji po lekkie ukłucie zazdrości, które szybko topniało w cieple ich wspólnego porozumienia.

Adam nie wytrzymał długo. Jego biodra drgnęły, a dłoń zacisnęła się mocniej na karku Magdy. – Połykaj – warknął, a ona posłuchała, jej gardło poruszyło się, gdy przełykała wszystko, co jej dał. Kiedy się odsunęła, dyszała ciężko, jej usta były mokre, a spojrzenie dzikie. Kuba wstał, podszedł do niej i ukląkł obok, całując ją bez wahania. Czuł smak Adama, ale też jej – tę mieszankę, która była ich wspólnym światem. Przytulił ją mocno, a ona wtuliła się w niego, jej oddech uspokajał się w jego ramionach.

– Jesteś niesamowita – szepnął jej do ucha, a ona uśmiechnęła się słabo, wciąż walcząc z tym cieniem wstydu. Adam wstał, poprawiając się z uśmiechem. – No, to ja już pójdę. Dzięki za kolację – rzucił, kierując się do drzwi.

Kiedy zostali sami, Kuba spojrzał na Magdę. Leżała na podłodze, wciąż rozpalona, z rozmazaną szminką i błyszczącymi oczami. Położył się obok niej, a potem przesunął się niżej, całując jej brzuch, biodra, aż dotarł między jej nogi. Była mokra, gotowa, a jej zapach działał na niego jak narkotyk. Wylizał ją powoli, delektując się każdym jej westchnieniem, każdym drżeniem jej ciała. Jej dłonie wczepiły się w jego włosy, a biodra uniosły się, błagając o więcej. Dał jej to – jego język poruszał się szybciej, głębiej, aż krzyknęła, dochodząc w jego ustach.

Leżeli potem na podłodze, wtuleni w siebie. Magda gładziła jego pierś, a on bawił się kosmykiem jej włosów. – Czasami się boję, że to cię zniszczy – powiedziała cicho. – Że mnie znienawidzisz.

Kuba zaśmiał się miękko, przyciągając ją bliżej. – Nigdy. To nas buduje, nie niszczy. Kocham cię za to, kim jesteś. Za wszystko.

Ich usta znów się spotkały, a pocałunek był jak obietnica – że niezależnie od Adama, od jej pragnień, od tego kontrastu między dzikością a miłością, zawsze będą wracać do siebie.

Kilka dni po kolacji Magda znów zaczęła krążyć po mieszkaniu z tym specyficznym błyskiem w oku. Kuba znał ten sygnał – jej potrzeba wracała, jak fala, której nie dało się zatrzymać. Nie musiał pytać, co chodzi jej po głowie. Wieczorem zadzwonił do Adama, a ten zjawił się w ich drzwiach z tym samym szerokim uśmiechem, który zawsze zapowiadał chaos.

Tym razem nie było kolacji ani wina. Atmosfera od początku była napięta, elektryczna. Magda stała w salonie, ubrana tylko w cienką koszulkę i majtki, jej ciało niemal krzyczało o dotyk. Adam rzucił kurtkę na krzesło i podszedł do niej bez słowa. Chwycił ją za biodra, obrócił tyłem do siebie i pchnął na kolana. Koszulka zsunęła się z jej ramion, a majtki wylądowały na podłodze w ciągu sekundy. Klęczała teraz na czworakach, jej plecy wygięte w łuk, biodra uniesione – gotowa.

Kuba siedział na kanapie, obserwując ich. Jego oddech był spokojny, ale serce biło szybciej. Adam rozpiął spodnie, uwalniając swojego kutasa, już twardego i gotowego. Chwycił Magdę za włosy, pociągnął lekko, a ona jęknęła cicho, poddając się jego sile. Bez zbędnych ceregieli naparł na nią od tyłu, wchodząc w nią jednym mocnym pchnięciem. Jej ciało zadrżało, a z ust wyrwał się ostry krzyk – mieszanka bólu i przyjemności.

– O tak, bierz go – warknął Adam, zaczynając posuwać ją w szybkim, zwierzęcym rytmie. Jego biodra uderzały o jej tyłek z mokrym, rytmicznym plaśnięciem, a jądra kołysały się w takt ruchów, błyszcząc od potu i jej wilgoci. Magda zacisnęła dłonie na dywanie, jej paznokcie wbijały się w materiał, a oddech przechodził w serie krótkich, urywanych westchnień. Uwielbiała to – to uczucie bycia wykorzystaną, przedmiotem w rękach kogoś, kto nie miał oporów.

Kuba wstał z kanapy i podszedł bliżej. Nie mógł już tylko patrzeć. Ukląkł przed Magdą, jego twarz znalazła się na wysokości jej bioder, tuż pod miejscem, gdzie Adam wbijał się w nią z coraz większą siłą. Pochylił się, a jego język dotknął jej łechtaczki, wilgotnej i nabrzmiałej od podniecenia. Zadrżała gwałtownie, jej jęk przeszedł w wysoki, przeciągły dźwięk. Kuba lizał ją powoli, precyzyjnie, czując, jak jej ciało reaguje na każdy ruch jego języka. Ale to nie wszystko – z każdym pchnięciem Adama jego jądra ocierały się o twarz Kuby, ciężkie, gorące, pokryte cienką warstwą potu. Nie cofnął się. Smakował ją, czuł jego ruchy, słyszał sapanie ich obojga. To była ich wspólna gra, ich perwersyjna harmonia.

Adam przyspieszył, jego dłonie zaciskały się na biodrach Magdy, zostawiając czerwone ślady. – Kurwa, jaka jesteś ciasna – rzucił przez zęby, a ona odpowiedziała kolejnym jękiem, jej ciało drgało pod jego naporem. Kuba nie przestawał, jego język pracował szybciej, ślizgając się po jej łechtaczce, a czasem zahaczając o trzon Adama, który wsuwał się i wysuwał z niej w zawrotnym tempie. Jądra Adama uderzały o jego policzek, brodę, czasem nos, a wilgoć, która z nich spływała, mieszała się z jej sokami na jego ustach. To był chaos zmysłów – mokry, lepki, dziki.

Magda wyciągnęła rękę, szukając Kuby. Chwyciła go za włosy, przyciągając bliżej, a on objął ją ramionami, oplatając jej talię. Trzymał ją mocno, czując, jak jej ciało faluje pod ruchami Adama. Ich twarze były blisko – spojrzał w jej oczy, zamglone od rozkoszy, ale wciąż pełne miłości. Pocałował ją, krótko, ale głęboko, a ona odpowiedziała, mimo że jej oddech był rwany, przerywany każdym pchnięciem.

– Kocham cię – wysapała między jękami, a on uśmiechnął się, nie przerywając swojej pracy językiem. – Ja ciebie też – odpowiedział, jego głos był stłumiony przez bliskość jej ciała.

Adam doszedł pierwszy, jego ruchy stały się chaotyczne, a z gardła wyrwał się niski ryk. Wbił się w nią głęboko, wypełniając ją, a jego jądra drgnęły, ocierając się o twarz Kuby po raz ostatni. Magda krzyknęła, jej ciało napięło się jak struna, a orgazm wstrząsnął nią chwilę później, podsycany językiem Kuby, który nie przestawał jej lizać. Trzymał ją, czując, jak drży w jego ramionach, jak jej oddech powoli się uspokaja.

Adam wycofał się, dysząc ciężko. – No, to było coś – rzucił z uśmiechem, zapinając spodnie. – Do zobaczenia, kochani. – Wyszedł, zostawiając ich samych.

Magda opadła na dywan, a Kuba położył się obok niej. Przyciągnął ją do siebie, całując jej spocone czoło, szyję, usta. Wylizał resztki wilgoci między jej udami, czując smak jej i Adama, ale przede wszystkim jej – tej, którą kochał ponad wszystko. Wtuliła się w niego, jej dłonie gładziły jego plecy.

– Jesteś mój – szepnęła, a on kiwnął głową, obejmując ją mocniej.

– Zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Wymiana Partnerów i Seks w Trakcie Seansu Filmowego

Madzia i Kuba leżeli na łóżku w swojej sypialni, otuleni półmrokiem rozświetlonym jedynie blaskiem ekranu telewizora. Netflix wyświetlał zap...