Kolega ruchał moją dziewczynę na weselu bez gumki
Nie wiem czy pamiętacie historię sprzed kilku lat - zapewne bardzo szybko ją sobie przypomnicie teraz, gdy o tym wspomniałem. I zapewne nie będziecie zdziwieni, jeśli dodam, że moja dziewczyna tę historię pamiętała doskonale.
Wybieraliśmy się na kolejne wesele. Tym razem do jej psiapsi, która to postanowiła zmarnować sobie życie. Na Instagramie macie zdjęcia z tej imprezy, więc jak ktoś chce, to może sobie podejrzeć. Sprawa była dość nieciekawa, bo tuż przed weselem nabawiłem się kontuzji i w zasadzie dopiero po dłuższych namowach zdecydowałem się tam w ogóle pójść - fakt jednak, że większą część imprezy przesiedziałem za stołem, patrząc jak Martyna pląsa sobie na parkiecie z kolegami, których tym razem było naprawdę sporo - w końcu to jej psiapsi z czasów szkolnych. W dodatku z okolic jej miejsca zamieszkania - tylko ja nie miałem tam kumpli. Dla Martyny większość to po prostu sąsiedzi.
No i właśnie z jednym ze wspomnianych sąsiadów bawiła się więcej niż z pozostałymi. Popijali sobie wódkę - nie powiem, bo siadał z butelką także koło mnie i chętnie raczył nas oboje, jednak z racji tego, że przez ból w nodze nie byłem szczególnie aktywny, to odnosiłem wrażenie, że wszystko na tej sali dzieje się w zasadzie "obok mnie". Również i rozmowy trochę mnie omijały. A najpewniej po prostu nie miałem ochoty rozmawiać, gdy ból dawał się we znaki.
Martyna miała na sobie długą, zieloną suknię - z tych takich co to mają rozporek od samego dołu aż do uda (z jednej strony). Jak jesteś facetem, to po tym opisie na pewno zorientujesz się, o jaką sukienkę mi chodzi. W każdym razie była mimo wszystko dość skromna, jak na nią, i sięgała samej ziemi, co niezbyt do niej pasowało.
Jak się okazało nieco później, bo około północy i około dziesięciu kieliszków dalej, ta suknia również miała swoje plusy. Marcin (sąsiad, o którym pisałem) tańczył z Martyną w zasadzie każdą piosenkę - w pewnym sensie byłem wdzięczny, że mnie wyręcza i moja ukochana się nie nudzi, choć mi osobiście zaczynało się już powoli dłużyć. Ich jednak wódka zdecydowanie rozluźniła - im dalej w imprezę, tym utwory wydawały się bardziej stonowane i wolne. Być może po to, by nikt nie przeholował, jednak pod wpływem alkoholu i nastrojowych podkładów, sukienka wydawała się sprawdzać dużo lepiej. Kacper mógł np. swobodnie przesuwać dłonią po nodze mojej wybranki w górę zaczynając od bezpiecznej wysokości i stopniowo badając jej reakcję, gdy przeciągał nią coraz wyżej.
W przypadku Martyny był to brak reakcji - trochę za dużo wypiła i bawiła się wsłuchana w muzykę, z zamkniętymi oczami, w ogóle nie zwracając uwagi, że Kacper wkłada jej rękę pod sukienkę. Tańczyła dalej i początkowo chyba nawet nie zauważała tego, co się dzieje. W pewnym momencie chłopak obrócił Martynę plecami i przyciągnął do siebie, krzyżując ręce wokół jej talii i przysuwając twarz nieco bliżej. Patrzyłem jak jego dłonie wędrują w okolice jej cipki, a Kacper opiera twarz na ramieniu ukochanej, delikatnie muskając jej szyję. W tamtym momencie tańczyli tuż przede mną. Martyna otworzyła oczy i dała po sobie poznać, że właśnie przeszedł ją dreszcz.
Kacper nie przestawał - przysunął usta i cmoknął ją w policzek, a następnie znowu zatopił się w jej szyi tak, że niemal nie podskoczyła. Obserwowałem tę sytuację z zaciekawieniem, póki piosenka się nie skończyła. Wrócili do mnie trzymając się za ręce, wypili kolejny kieliszek wódki, po czym wyszli przed salę. Pomyślałem, że ja także się przewietrzę.
Upewniłem się, że mam przy sobie papierosy i ruszyłem przed siebie.
Zastałem widok Martyny opartej o ścianę z zarzuconymi na Kacpra rękoma, całującej Kacpra bez opamiętania. Wszystko to było bardzo intensywnie, działo się w zasadzie jednocześnie. Chłopak bardzo energicznie pocierał jej majtki, gniotąc przy okazji utrudniającą sprawę sukienkę, a Martyna błądziła palcami po jego ciele, szukając drogi do rozporka. Nie przestawali się całować, ich usta pragnęły się tak bardzo, że nie sposób było tego ukryć.
To było dobrych kilkadziesiąt sekund ostrego lizanka i pocierania sobie miejsc intymnych w szale pożądania, którym nawet ja byłem zaskoczony. Wiedziałem, że nie może to trwać bez końca. I miałem rację, bo minutę później Martyna klęczała na trawie z kutasem w ustach, łykając go tak łapczywie jak ryba powietrze, a Kacper bez jakichkolwiek oporów rozmazywał jej nienaganny makeup na swoich mokrych od śliny jądrach. Robił sobie dobrze ręką, a ona klęczała coraz niżej i coraz bardziej pod nim, wylizując go wszędzie, gdzie miał ochotę. I ja zrobiłem się twardy, choć obserwowałem to wszystko z odległości dobrych kilkunastu metrów, odpalając w milczeniu papierosa za papierosem.
Stało się, więc nie było sensu wyrażać sprzeciwu. Chwyciła go za rękę i przeszli nieco dalej. Musiałem ruszyć z miejsca, bo widoczność z poziomu ławki stała się trochę zbyt ograniczona. Stanęli pod wiatą na drewno - ukochana spojrzała w moją stronę, więc podszedłem jeszcze bliżej, jednocześnie szukając miejsca oparcia wzdłuż starannie ułożonych brzozowych pieńków i pochyliła się do przodu, pozwalając wcześniej Kacprowi rozpiąć sukienkę wzdłuż pleców. Zsunęła ją do kostek i stanęła nieco szerzej, czekając aż to się stanie. Kilka chwil później on już celował w jej dziurkę, a nim się obejrzałem, raczył ją coraz pewniejszymi, posuwistymi ruchami. Początkowo delikatnie i powoli, potem coraz szybciej - posuwał i rżnął Martynę na moich oczach, poklepując ją po tyłku raz za razem. Gdy - jak to zwykle bywa - zrobiła się luźna i mokra, kolega rozhasał się na całego - bombardował ją coraz intensywniej aż w końcu złapał ją za długie, czarne włosy i mocno pociągnął, odchylając jej głowę do tyłu i całując w usta, by następnie złapać ją agresywnie za szyję i ścisnąć. Potem Martyna już tylko zacisnęła palce na słupku wiaty, wbijając w nią paznokcie, co Kacper wynagrodził kilkoma potężnymi pchnięciami na koniec zabawy - wiedziałem, co to oznaczało. Najpewniej właśnie w tej chwili moją ukochaną wypełniła potężna porcja spermy, która czekała nie tylko na nią, ale i na mnie. Kacper w dalszym ciągu nie był świadomy mojej obecności, więc klepnął ją na odchodne w tyłek i dodał:
- Będę na sali...
Po czym zostawił ją samą, rozglądając się dookoła tak, że omal mnie nie zauważył.
- Możesz już wyjść - powiedziała - choć do mnie.
Dogasiłem papierosa i wyszedłem, a ona, wciąż ciężko dysząc, pocałowała mnie w policzek i poprosiła, bym zapiął jej sukienkę. Zanim jednak mój mózg przetworzył komunikat, dodała:
- Ale najpierw musisz mnie trochę umyć...
Posadziłem ją na stercie suchego drewna i posłusznie przykucnąłem, zabierając się do roboty. Najpierw zlizałem to, co spływało już po udach, następnie przejechałem językiem wzdłuż mokrej cipki, a potem... potem pozwoliłem jej wstać i czekałem aż wypchnie z siebie resztę spermy prosto do moich ust...
- Chyba to już wszystko - powiedziała - dziękuję, kochanie
Pocałowała mnie w usta i wróciliśmy na salę. A oni tańczyli dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.